21 stycznia 2007


III NIEDZIELA ZWYKŁA


Ks. Ryszard Zawadzki - Wrocław


ŻYCIODAJNE SŁUCHANIE SŁOWA, KTÓRE SIĘ WYPEŁNIA


Umieć słuchać


Umiejętność słuchania drugiego człowieka jest w naszych czasach na wagę złota. To od tej właśnie umiejętności zależy w wielkim stopniu, na ile prawdziwe i owocne będzie każde spotkanie osób, które stają wobec siebie. Ona również decyduje w znacznej mierze o tym, czy między spotykającymi się osobami nawiąże się rzeczywisty dialog. Taki dialog, który wewnętrznie ubogaca jego uczestników, a nie zamienia się w szereg następujących po sobie monologów.

Tak bardzo ważna w relacji człowieka do człowieka, umiejętność słuchania jest nie mniej istotna w relacji człowieka do Boga. Dzisiejsze czytania biblijne wiele nam mówią właśnie o słuchaniu Boga, o słuchaniu Jego słowa.

Słucha Bożego słowa, obchodząc dzień świąteczny, społeczność narodu Izraela po powrocie z niewoli babilońskiej. Słuchają go także ziomkowie Jezusa, zgromadzeni w dzień szabatu w nazaretańskiej synagodze. Naprzeciw grona słuchaczy, na podwyższeniu, pojawia się - i w pierwszym czytaniu i w Ewangelii - księga i lektor. Kapłan-pisarz Ezdrasz czyta ludowi księgę Prawa Mojżeszowego, Jezus czyta księgę proroka Izajasza. Proklamowane słowo ksiąg świętych skupia na sobie całą uwagę jego odbiorców. Autor Księgi Nehemiasza, z której zaczerpnięto pierwsze czytanie, mówi: „a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa” (Ne 8,3), natomiast Łukasz ewangelista: „a oczy wszystkich w synagodze były w Nim (tj. w Jezusie) utkwione” (Łk 4,20). Obie grupy słuchaczy musiały zostać do głębi poruszone skierowanym do nich słowem, skoro Księga Nehemiasza stwierdza, że „cały lud płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa” (8,9), a odpowiedzią na słowa Jezusa było pełne wyczekiwania milczenie uczestników nabożeństwa.

Tak wyraźna zbieżność i podobieństwo między sytuacjami przedstawionymi w pierwszym czytaniu i w Ewangelii nie jest jednak jedyną zbieżnością, jaką można dziś dostrzec. Bowiem istnieje jeszcze jedna istotna analogia: ta między każdą z wymienionych sytuacji, a naszym - tu i teraz - celebrowaniem niedzielnej Eucharystii.

Także w naszym dzisiejszym zgromadzeniu liturgicznym jest księga Bożego słowa, jest ten, kto słowo to odczytuje i są wreszcie ci, którzy go słuchają.


Wiara ze słuchania (por. Rz 10,17)

Skoro zatem gromadzimy się w tym dniu Pańskim, by najpierw słuchać słowa Bożego, a następnie karmić się Ciałem Chrystusa, postawmy sobie pytanie: jak na tle owych dwóch sytuacji, opisanych w pierwszym czytaniu i w Ewangelii, przedstawia się nasze dzisiejsze słuchanie słowa Bożego, słowa Dobrej Nowiny? Czym słowo to jest dla nas i jakimi jesteśmy jego słuchaczami?

Jeden z dokumentów Soboru Watykańskiego II, Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium, stwierdza: „...Chrystus jest zawsze obecny w swoim Kościele, szczególnie w czynnościach liturgicznych. [...] Jest obecny w swoim słowie, albowiem gdy w Kościele czyta się Pismo Święte, wówczas On sam mówi” (nr 7).

Skoro tak, niech ten fragment nauczania Vaticanum II pomoże nam uświadomić sobie, że nie potrzebujemy dziś zazdrościć historycznym słuchaczom Jezusa z synagogi w Nazarecie. Jeśli, patrząc z perspektywy wiary, rzeczywiście przyjmujemy, że On sam, nasz Nauczyciel i Zbawca, przemawia wtedy, „gdy w Kościele czyta się Pismo Święte”, to znaczy, że de facto nie jesteśmy poszkodowani w stosunku do galilejskich rodaków Jezusa. Nie powinniśmy czuć się pokrzywdzeni w zestawieniu z nimi, ponieważ grono adresatów mowy Jezusa nie wyczerpuje się na nich samych. Płonące ewangelicznym żarem Jezusowe słowa sięgają o wiele dalej w czasie i przestrzeni. Dzisiejszej niedzieli są one adresowane również do nas. I gdy czytamy Ewangelię o Jezusie w Nazarecie, On - Odkupiciel - mówi do Ciebie i do mnie, do każdej i do każdego z nas: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19). W ustach Jezusa te Izajaszowe słowa nabierają nowego, wyjątkowego znaczenia. Brzmią one jak Jego program, można powiedzieć - jak ewangeliczne exposé, wygłoszone u progu realizacji Jego misji.

Słuchając dziś - po raz kolejny w naszym życiu - mowy programowej Jezusa, zadajmy sobie pytanie: w jakim stopniu odnajdujemy się w tym Jego zbawczym exposé? Jak bardzo chcemy być nim objęci?


Wypełniać słowo

Głoszona przez Jezusa w mocy Ducha Bożego dobra nowina jest skierowana do ubogich. A zatem: czy stać mnie na to, by - niezależnie od mojego statusu materialnego - przyjąć postawę ubóstwa przed Bogiem? Stać się ubogim wobec wszech-bogatego Boga, to znaczy przyjąć kondycję przyjmującego, będącego w potrzebie, zależnego od Boga. A przede wszystkim: kogoś, kto zawsze liczy na Niego. Kto pragnie od Niego zbawienia jako niezasłużonego daru, a nie usiłuje zapewnić je sobie własnymi siłami.

Czy stać mnie na to, by bez wewnętrznego zakłamania dostrzec moje różnorakie zniewolenia? Przyjąć prawdę o tym, że jestem więźniem takich czy innych wartości, a raczej pseudo-wartości, które mnie duchowo pomniejszają, degradują moje człowieczeństwo, tłumią moją tęsknotę za ideałami nadającymi życiu cel i sens, kształty i kolory?

Czy zdolny jestem dostrzec, w świetle wiary, moją wewnętrzną ślepotę? Jakże mądre i wnikliwe jest przysłowie, które mówi, że „najbardziej ślepy ze wszystkich ślepych jest ten, kto nie chce zobaczyć”. A przecież koniecznie trzeba dostrzec, obok spraw i trosk własnych, także sprawy oraz troski innych ludzi. I nie tylko dostrzec, ale także zareagować na nie jak na swoje własne, skoro jesteśmy wszyscy, jak formułuje to dziś św. Paweł w drugim czytaniu „Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1Kor 12,27). Dlatego trzeba, „żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem”. Wówczas rzeczywiście „gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki” (1Kor 12,26).

Słysząc dziś te słowa Apostoła o postawie solidarności z bliźnimi w ich dobrej i złej doli, chciałoby się wykrzyknąć: „W jakimż jaskrawym kontraście ten wyidealizowany obraz pozostaje z naszą codzienną, polską rzeczywistością! Jakaż przepaść zionie między tym tak sugestywnym Pawłowym wzorcem a relacjami w naszym społeczeństwie - choć jest ono dominująco katolickie!”

Wydaje się, że dziś już nie tylko samo słowo „solidarność”, ale i postawa przez to słowo charakteryzowana, staje się coraz bardziej domeną przeszłości. Bo przecież dokoła nas (a jeśli tylko chcemy dostrzec - także w nas samych...) tyle przejawów wręcz zniewalającego partykularyzmu, egoizmu, walki i „zwyciężania” kosztem innych, wreszcie „bezinteresownej” zazdrości i zawiści. Czy wszystko to nie stanowi jakiegoś ogromnego, społecznego brzemienia, które nas wszystkich boleśnie przygniata? Najwyższy już czas rozpoznać to duchowe brzemię, uświadomić sobie, jak bardzo nas ono przytłacza i wejść na otwieraną nam nieustannie przez Chrystusa drogę wyzwolenia. Przecież zgodnie z Jego własnymi słowami, Jego posłannictwo, jak przed chwilą usłyszeliśmy, polega także na tym, „aby uciśnionych odsyłać wolnych”.


Nasz rok łaski

Swój program zbawczy, ogłoszony w synagodze w rodzinnym Nazarecie, Jezus wieńczy obwołując „rok łaski od Pana”. Podczas gdy wcześniej obiecał dobrą nowinę ubogim, wolność więźniom, przejrzenie niewidomym, wreszcie swobodę uciśnionym, teraz nie precyzuje kręgu adresatów roku łaski. Jakby koniecznie chciał uczynić ten krąg jak najszerszym, otwartym. Zawsze otwartym na przyjęcie każdego, kto łaski od Pana gorąco pragnie. Zwiastowany przez Jezusa-Mesjasza rok łaski Pańskiej adresowany jest do każdego z osobna i do wszystkich razem - jeśli tylko przyjmują Jego orędzie, jeśli tylko chcą i umieją słuchać... . Tak niedawno temu rozpoczął się nowy rok kalendarzowy. Obyśmy umieli przyjąć go jako rok łaski od Boga, rok uważnego, pełnego wiary słuchania Jego słowa, które potrafi odradzać i odnawiać nasze życie. I obyśmy wszyscy doświadczyli dającej radość prawdziwości oświadczenia Jezusa: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Niech nie przestają się spełniać: nie tylko dziś, ale zawsze.